Plan był taki: szara, dzianinowa, prosta sukienka. Taki tiszert przedłużony za kolano. Nie, nie tszert, bo miała być bez rękawów. Przemyślałam, skroiłam, uszyłam. Porażka! Sukienka w zamyśle miała być luźna. Niestety wyszła dopasowana i przy tej dzianinie niezbyt rozciągliwej wygądała zupełnie nie tak, jak miała wyglądać. Chciałam uratować materiał, bo był dobrej jakości. Koniecznością był luźny krój. Pociachałam jak mogłam nieszczęsną sukienkę i jakimś cudem udało mi się stworzyć koszulkę. Rękawy i dół są surowe, łączenie dwóch części też miało na surowe wyglądać. Do tego dodałam patchworkową kieszonkę. Lubię ją.
. . .
The plan was following: a grey, jersey, simple dress. A knee-length t-shirt. No, not a t-shirt. It was supposed to be without sleeves. I thought it over, I cut it, I made it. Failure! The dress was supposed to be loose. Unfortunately it became well-fitting and because of the jersey which is not much stretchy, it looked exactly opposite to what it was supposed to look like. I wanted to save the fabric due to its good quality. The basic and only assumption was: a loose cut was a necessity. I did what I could with this unfortunate dress and miraculously I came up with a t-shirt. Sleeves and a bottom are cut raw. I added also quite a big patchwork pocket. I like it.